CHODZI O TO, ŻEBY COŚ ROBIĆ, A NIE NARZEKAĆ
Od kilku miesięcy mieszka w Domu Pomocy Społecznej w Inowrocławiu. Z piątki dzieci kontakt ma z dwójką – córką i synem. Krótko po śmierci ukochanej żony, wyprowadził się z mieszkania na bydgoskim Łęgnowie, w którym wspólnie przeżyli kilkadziesiąt lat. Sąsiedzi do tej pory pamiętają pana Sławka. Kiedyś wszystkim naprawiał telewizory. Po 51 latach, z powodu sytuacji rodzinnej, stracił jednak mieszkanie. Dzięki staraniom i pomocy przyjaciół z projektu „Ruszamy w miasto”, w którym bierze udział, panu Sławkowi przyznano pokój w tak zwanym hostelu interwencyjnym, gdzie trafiają ludzie, którzy nieoczekiwanie znaleźli się bez dachu nad głową. Po trzech miesiącach, pod koniec lutego 2017 roku przeniesiono Sławka do Domu Pomocy Społecznej w Inowrocławiu. Przez cały czas przyjaciele byli dla niego dużym wsparciem, może liczyć na nich w każdej sytuacji.
W grupie „Ruszamy w miasto” pan Sławek działa od trzech lat. Dzięki niej gra w Teatrze Polskim im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy. Teraz w spektaklu „Krew na kocim gardle”. To lubi najbardziej. To daje mu prawdziwą radość. Poza spotkaniami projektowymi, grupa utrzymuje także kontakty prywatne. Uczestnicy przyjaźnią się, pomagają sobie.
– Starość ma to do siebie, że człowiek zaczyna być ograniczony, głównie z powodów fizycznych. Nie kąpię się w wannie, bo z niej sam nie wyjdę. Mam też trudności podczas ubierania. Duży kłopot sprawiało mi zakładanie skarpet. To kupiłem w sklepie z gospodarstwem domowym takie metalowe szczypce do chwytania mięsa, syn wkleił mi tam taką rzepę i tak wkładam skarpetki. Wciągam je tymi szczypcami.
Najważniejsze to nie opowiadać o swoich dolegliwościach i uczestniczyć w każdym rodzaju życia społecznego. Swego czasu miałem działkę. Razem z żoną mieliśmy swoje sadzonki, piękne pomidory i robiliśmy przetwory. A teraz mam teatr i taniec. Zaczęło się dzięki pani Emilii. Prowadziła zajęcia w Miejskim Centrum Kultury. Zgłosiło się kilka osób z mojego Domu Dziennego Pobytu. Kiedy przyszliśmy na zajęcia, okazało się, że to nie do końca taniec, tylko trochę gimnastyka, improwizacja. To było dosyć trudne i moi znajomi zrezygnowali. A ja powiedziałem do instruktorki: – Dopóki mnie Pani nie wyrzuci, to sam nie odejdę. Zostałem i jestem już trzy lata. Daje mi to dobre samopoczucie i radość, że coś mogę jeszcze robić. O, i z pewnością witalność życiową. Chodzi o to, żeby coś robić, a nie narzekać, że coś tam strzyka.
Bardzo lubię teatr, jestem wtedy między ludźmi, coś się dzieje. Tak naprawdę najbardziej doskwiera mi bowiem samotność. Radzę sobie z nią, dzięki marzeniom. Najbardziej chciałbym, aby przeniesiono mnie z Domu Pomocy w Inowrocławiu do Bydgoszczy. Tam żyję w odosobnieniu i jest mi strasznie ciężko. A tak byłbym wśród przyjaciół.
Projekt „Ruszamy w miasto” był realizowany przez animatorów Emilię Malczyk i Kordiana Kanieckiego w ramach konkursu „Seniorzy w akcji” Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” i Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.
Opracowanie: Magdalena Gorlas