MÓWIĄ NA MNIE ``KIEROWNICZKA``
Barbara Jeżewska
Uwielbiam grać w brydża. Zawsze lubiłam. Najpierw mieliśmy swoją kompanię w Warszawie, a po przeprowadzce do Komorowa poznaliśmy doktora Przybylskiego i jego żonę, potem dołączyli do nas inni. Spotykaliśmy się co drugi, trzeci dzień. Mój mąż też, ale on trochę słabiej grał w brydża. Zawsze mówiłam, że Zygmuś bardziej gra w „brzydzia”.
Potem moi towarzysze od gry, w sposób naturalny zaczęli umierać, bo byli starsi. Pojawiły się jednak nowe osoby, tym razem młodsze ode mnie. Mówią na mnie „kierowniczka”, bo wszystko organizuję. Ale też z tego powodu, że teraz ja jestem najstarsza. Gramy dwa razy w tygodniu. Zdarza się, że do nocy. Brydż ma ogromne znaczenie. To bardzo dobry sposób na podtrzymywanie relacji. Podobnie jak telefon. Dzięki niemu cały czas jestem w kontakcie ze wszystkimi.
Mam taki swój rytm dnia. Wstaję koło godziny 10. Potem jem śniadanie. Później zazwyczaj się kładę na chwilę. Telewizji raczej nie oglądam. Nie bardzo mnie obchodzi. Poza tym mam kłopot z oczami. Martwi mnie to. Mam jednak zaćmę i na to już nic się nie poradzi. Na jedno oko zrobili mi operację, ale nie widzę dobrze. Bardziej kontury. Lewym okiem trochę lepiej. Dzięki temu gram w brydża. Syn kupił mi takie specjalne szkoło powiększające, dzięki któremu litery są duże i mogę czytać. Telewizję, jeśli już, to oglądam wiadomości i moje ulubione seriale. Czasami sobie puszczam radio.
Sama z domu nie wychodzę. Jeśli jadę do kogoś, to wiezie mnie córka albo syn, bo bardzo blisko mieszka. W każdy weekend, co tydzień przyjeżdża ktoś do nas, a to druga córka, a to syn, a to wnuki. Przecież ja mam sześcioro wnucząt i prawnuka! Brakuje mi już jednak siły, aby z nim się bawić.
Nie potrafię się nudzić. Myślę, że dobra starość trochę zależy też od dobrego usposobienia. Ja jestem znaną optymistką.
Największe ograniczenia jakie mam teraz to słaby wzrok i mobilność. Brakuje mi wyjść do teatru, bo z mężem bardzo często chodziliśmy na przedstawienia. I tańca, bo bardzo lubiliśmy tańczyć. O! I jazdy na rowerze.
Cieszę się, że mieszkam z córką. Zresztą wszystkie moje dzieci bardzo się mną opiekują. Ja o nich mówię, że mam anielskie dzieci.
Dorota, córka Barbary Jeżewskiej, mieszka z mamą: W domu starszej osoby powinno być przede wszystkim dużo światła. Szczególnie wieczorem lub w nocy. Usunęłam też w domu wszystkie dywaniki, żeby mama się na nich nie poślizgnęła. I jeszcze miejsca, w których siada starsza osoba powinny być podwyższone, chodzi o pracę bioder.
Duży wpływ na nasze życie ma fakt, że jest samochód. Dzięki temu mogę mamę na przykład zawieźć do lekarza. Bardzo pomaga nam mój brat. Przychodzi często, rozmawia z mamą. I pomaga, szczególnie jeśli chodzi o techniczne rzeczy lub jakieś cięższe. Z kolei moja siostra, Magdalena jest protetykiem więc szczególnie dba o protezy zębowe.
Moja mama ma bardzo dużą ochotę na robienie wielu rzeczy, ale są już pewne ograniczenia, chociażby słaby wzrok. Zresztą zawsze jej mówię, że trzeba liczyć siły na zamiary.
Mamie tak dobrze życie się ułożyło, że mogła zostać w swoim domu, w którym mieszka od 60 lat. Zna tutaj teren, ma swoje przyzwyczajenia. To jest bardzo ważne w starości.
Opracowanie: Magdalena Gorlas