ŻYJEMY W STANIE CIĄGŁEJ GOTOWOŚCI
– Tak naprawdę o tym, że zamieszkaliśmy w jednym domu i zaopiekowaliśmy się rodzicami mojej partnerki Felicji i moją mamą, zadecydowało życie. Wiele lat temu bardzo ciężko zachorowała moja żona. Prawie jednocześnie na zdrowiu podupadła moja mama. Ponieważ z opieką nad nimi byłem właściwie zdany na siebie, szukałem pomocy w przychodniach, poradniach czy opiece paliatywnej. Nauczyłem się wtedy wielu rzeczy, które potrzebne są do opieki nad chorym czy starszym człowiekiem, bo zostałem do tego zmuszony przez życie.
Z moja obecną partnerką poznaliśmy się, kiedy pomagała mi zorganizować pomoc dla mojej mamy. Po jakimś czasie zachorował tata Felicji. I wtedy mnie poprosił czy nie wprowadziłbym się do jego domu i zadbał o jego kobiety: żonę i córkę. Pomyślałem sobie czemu nie? Moja mama jednak przenosić się nie chciała. Miała wtedy trudny czas i do wszystkiego podchodziła negatywnie, chociaż fizycznie była sprawna. Byłem przekonany, że jeśli będzie sama w domu, to może zmobilizuje ją to do działania. I udawało się przez sześć lat. Jednak w pewnym momencie jej stan zdrowia nie pozwalał już na to, aby mieszkała sama i wzięliśmy ją do siebie.
Także teraz mieszkamy w pięć osób. Felicja, ja, 88-letni tata Felicji, jej 85-letnia mama, na którą mówimy w domu babcia Marysia i moja mama, która głównie leży.
Każdy dzień zaczynamy od porannej toalety naszych rodziców, zmiany pieluch i tym zajmujmy się głównie my z Felicją. Bo babcia Marysia przygotowuje śniadanie dla siebie i męża. Potem koło 12 jest obiad i wieczorem kolacja, pampers i do łóżka. Brzmi jak z dziećmi, prawda? Ale tak to wygląda.
Opieka nad tatą Felicji czy moją mamą nie jest dla mnie kłopotem. Bardzo dużo nauczyłem się od pielęgniarki z opieki paliatywnej, która przychodziła do mojej chorej żony. Raz odwiedziła nas tutaj opiekunka społeczna z regionu. Kiedy zobaczyła, jak zmieniam opatrunki, to powiedziała, że nie ma tutaj czego szukać (śmiech).
Prawda jest taka, że opieka nad starszymi rodzicami zajmuje nam praktycznie cały wolny czas. Kiedy wieczorem, tak po godzinie 20 siadamy przed telewizorem, to obejrzymy z Felicją „Barwy szczęścia” i idziemy spać. Ale oglądanie serialu to jest dla nas jedyny taki moment, w którym już nic trzeba robić.
Oczywiście, że brakuje nam jakiegoś oddechu, to jest naturalna potrzeba, szczególnie kiedy żyjemy w stanie ciągłej gotowości. Nawet jak jedziemy do domu w Brennej na kilka godzin, to wyruszamy dopiero, jak wiemy, że we wszystkim zabezpieczyliśmy rodziców.
Myśleliśmy o tym, aby kogoś zatrudnić, ale jednak boję się, że z moją mamą może nie być łatwo. Już wcześniej były podobne próby, ale opiekunki rezygnowały. Jeśli chodzi o rodziców Felicji, oni chcą współpracować, moja mama bywa oporna. Cały czas namawiam ją do tego, aby wstawała z łóżka. To jest codzienna walka. Intelektualnie jest sprawa i po prostu bywa złośliwa. Ale to już też kwestia starości.
Szukałem nawet miejsca, do którego można byłoby na przykład przenieść mamę, ale to jest trochę zamknięte koło. Bo jak znajdę lepsze miejsce, które spełnia moje oczekiwania, to jest tak drogie, że poza mamy emeryturą, musiałbym jeszcze połowę swojej dołożyć.
Marzy nam się wyjazd do Grecji. Chcielibyśmy wyjechać, ale na razie nie ma takiej opcji. Musiałbym zdecydować się oddać moją mamę do jakiegoś domu opieki na ten czas, a po prostu nie mam sumienia tego zrobić. Nie umiałbym. Dopóki jesteśmy zdrowi i jakoś to ogarniamy, to zajmujemy się rodzicami i już.
Myślę czasami o swojej starości. Jestem w innej sytuacji, niż moja mama, bo moje obie córki wyjechały z domu. Mam nadzieję, że będę jak najdłużej sprawny. Dbam o siebie. A jeśli już nie będę dawał rady, sam się zgłoszę do domu opieki.
Opracowanie: Magdalena Gorlas